piątek, 28 sierpnia 2015

Chapter four

Na następny dzień, wstałam niesamowicie wcześnie, a przecież miałam zamiar spać do południa. Była godzina 05:42, chłodno w moim pokoju, zupełnie, jak w zamrażarce. Podniosłam się i najwyraźniej zbudzona spojrzałam na balkon, który był szeroko otwarty. Nie przypominam sobie, abym go na noc otwierała. Podrapałam się po głowie, cały czas przymykając oczy, gdyż rażące promienie słońca nie dały mi ich otworzyć. Wstałam z łóżka, założyłam kapcie i wyszłam na balkon, przytulając się rękoma. Różnorodne gatunki ptaków śpiewały, tak głośno, że bolała od nich głowa. Na zewnątrz było niezwykle gorąco, co bardzo, ale to bardzo rzadko się tu zdarza. Przeciągnęłam się i weszłam z powrotem do środka, zamknęłam balkon, by pomieszczenie się trochę ociepliło. Kolejny, długi dzień przede mną i mało co zapomniałam, o pracy w kawiarni. Nie chciałam tam wracać, nie chciałam zobaczyć się z Louis'em i nie chciałam znów zostać uprowadzona, więc postanowiłam tam nie iść i trzymać się z daleka, od tamtego miejsca, a bez komórki też można żyć. Skierowałam się do łazienki, nałożyłam na twarz naprawdę leciutki makijaż, ale taki, by podkreślał moje piwne oczy.
Związałam włosy w luźnego koka, i wyciągnęłam dwa kosmyki, by opadały mi na twarz.
Niedługo potem znalazłam się w mojej garderobie. Decyzja, jak dzisiaj będę ubrana nie była, aż taka trudna, jak myślałam. Zarzuciłam na siebie, to co mi pasowało, do dzisiejszej pogody. Czyli nawet, nawet wygodne i modne ciuszki. Zamknęłam garderobę, wyszłam z pokoju, który również zamknęłam, a następnie powędrowałam do kuchni. Mało, co, a bym dostała zawału. Nie spodziewałam się Taty, siedzącego przy komputerze, o tak wczesnej porze. Wyglądał tak, jakoś... Świeżo? No nie wiem, chodzi mi, że wyglądał zupełnie inaczej, gdy się wystroił. Ogolił brodę, ubrał czyste trampki i te mądre okulary na nosie. Zdawał się w nich stary, ale elegancki. Oderwał wzrok od ekranu laptopa i spojrzał na mnie z poirytowaniem.
-Coś nie tak?- Spytał i pociągnął swoim skromnym noskiem- Wiem, że jestem zabójczo przystojny, więc nie musisz mi tego wypominać- Parsknął śmieszkiem, a ja pokręciłam głową. Sięgnęłam do lodówki, która była taka śmiesznie fajna. Uśmiechnęłam się i zajrzałam do środka. Mięso, mięso i jeszcze raz mięso. Obrzydlistwo, zdawało się na, to, że Aiden nie poinformował Taty, o tym, iż jestem wegetarianką, co za szkoda. No nic, nie raz byłam no głodówce z samą wodą, więc życie bez śniadań było dla mnie pestką. Złapałam za szklankę ze zmywarki i napiłam się kranówki. Już miałam wyjść z kuchni, lecz głos taty mnie zatrzymał, przy progu ściany.
-Hej, Scarlett! Dzisiaj na obiad przychodzi do nas Ellen, a po obiedzie chciała Cię oprowadzić po placu jej pracy...-Podrapał się po karku, lekko się zestresował, pewnie tym, że jej odmówię.
-Pracy? Em... Umm... A gdzie ona pracuje? Jeśli, obok galerii, to nie za bardzo...-Wydęłam wargę.
-Ellen? Ell pracuje w zakładzie psychiatrycznym, ale jest pilnie strzeżony, więc to dobra okazja, aby zobaczyć, jak jest tam ciężko!- Uśmiechnął się poddenerwowany mężczyzna- To, jak będzie? Jeśli pójdziesz, to... Zrobisz mi ogromną przyjemność i Ellen też!
Zastanowiłam się przez chwilę, opierając czoło o framugę drewnianych drzwi- Emm... Okay.-Uniosłam kącik ust do góry, a Tata odetchnął z ulgą. No nic, poszłam dalej, a moją uwagę znów przykuła stara, brzydka szafa, która wydawała się, taka... Ślicznie obrzydliwa, nie wiem, podobała mi się, a z drugiej strony uważałam, że jest brzydka. Usiadłam na nieco zniszczonej sofie, a od tyłu zaszedł mnie Aiden, który był cały w zimnym błocie.
-Akuku!- Skoczył na sofę, a ja odskoczyłam w bok.
-Masz szczęście, że mnie nie ubrudziłeś, ugh!-Szybko wstałam i wyszłam z domu. Promienie słońca grzały mi w twarz, więc mało co się nie przewróciłam na schodach. Usiadłam na jedynym ze schodków, i w ułamku sekundy pod naszą ruiną pojawiło się auto Pani Weston. O nie, nie była sama. Wysiadła z auta, a zaraz potem wysiadł nieziemsko przystojny Malik. Co prawda, na pierwszy rzut oka niedowidziałam kto to, ale potem gdy weszli na schody, serce podskoczyło mi do gardła.
-Witaj, Scarlett, a co Ty tu robisz?- Uśmiechnęła się kobieta, podając mi rękę i sugerując mi w ten sposób pomoc. Chłopak stanął za nią, ale nie schował się tak całkiem.
-Ja? Ja... Nie, nic.- Szybko się podniosłam za pomocą jej dłoni.
-No dobrze.- Uśmiechnęła się Weston.- Słuchaj, Scarlett.- Obróciła się do Zayn'a, złapała za dłoń i pociągnęła, by stanął obok niej- To jest Zayn, mój siostrzeniec! Zayn, poznaj Scarlett Steel, o której Ci opowiadałam!- Ell była wyraźnie wniebowzięta, bo uśmiech miała, tak szeroki, że aż za szeroki. Nastolatek schował ręce do kieszeni, a ja zabujałam się na piętach.
-My już się znamy, Ciociu- Zacisnął wargi tworząc z nich idealnie prostą linię. Ciotka chłopaka zdziwiła się, ale uśmiech nie opuścił jej twarzy.
-Tiaa...-Pokiwałam głową i przymrużyłam oczy- Więc, Ellen... Tata mówił, że chciałabyś zabrać mnie ze sobą do pracy- Uśmiechnęłam się delikatnie.
-Ah, no tak, zaczynam pracę o 16, więc o 15:40 wyjedziemy, no chyba, że...
Wtrącił się Zayn- Że będziesz, taka cholernie uprzejma i z nami nie pojedziesz.- Spojrzał na mnie i wysilił złośliwy uśmiech.
-...Zayn! Jak Ty się zachowujesz?! Co to ma znaczyć?!-Spojrzała na niego oburzona jego zachowaniem Weston.
-Jaki wredny, ciekawe, czy tylko tego mama Cię nauczyła. Hym...- Warknęłam i poszłam na górę. Nie dość, że przed wczoraj zrobił aferę w kawiarni, to jeszcze u mnie w domu chciał ją mieć.
Ellen się za mną obejrzała i weszła za mną, zignorowała chłopaka, który nie wiedział, co ma ze sobą począć. Nic nie wymyślił, również wszedł do środka. Spojrzałam na zegarek, który wisiał na ścianie przedpokoju, była siódma... Musiałam jeszcze, tyle godzin siedzieć z Zayn'em, bo bałam się, że jak wyjdę z domu, to spotkam Tomlinson'a i będzie zadyma, a tego chciałam uniknąć. Oczywiście, Edd od razu poleciał z otwartymi ramionami do Ellen, a ja się tylko skrycie przyglądałam. Wyglądali razem tak słodko i uroczo. Zayne zaszedł mnie od tyłu i szepnął mi do ucha:
-Wyglądają, jak spragnieni nastolatkowie. Oh, czyli tak, jak Ty.- Nikt się nie skapnął, że Aiden wszystko słyszy i widzi.
-Co masz przez to na myśli? Sugerujesz mi coś?!- Zawiesiłam ręce na biodrach.
Chłopak niesamowicie dokładnie przyglądał się Ellen i Edd'owi. Najwyraźniej bardzo go zaciekawili.
-Ja? Nie, skądże? Lub, czekaj... Właściwie, to tak! Właśnie tak! No, bo chyba... Louis nie musiał Cię prosić, abyś spędziła z nim tą jedyną, jedną noc, c'nie...- Uśmiechnął się i mnie wyminął, po czym wyprzedził świetnie bawiących się dorosłych i wszedł do kuchni, Na jego słowa, jak najszybciej pobiegłam za nim.
-O czym Ty mówisz?!
-Nie ośmieszaj się, Dziewczyno. Proszę Cię.- Odetchnął głośno i zmarnowany spojrzał na lodówkę,
-Słuchaj, nie mam zamiaru się z Tobą kłócić, broń Boże coś innego! Powiedz mi tylko, skąd o tym wiesz i to natychmiast!- Stanęłam przed nim, a raczej przed lodówką, by zwrócić na siebie większą uwagę. Niezmiernie szybko, w mrugnięciu okiem chłopak niesamowicie mocno złapał mnie za biodra. Przykuł do siebie, tak że nasze ciała się zderzyły, a następnie przybił mnie (moje plecy) do lodówki, Walnął o nią pięścią, lecz na tyle cicho, by nikt nie zdążył zwrócić mu uwagi.
-Dobrze, że Cię nie przeleciał. Nie mógł bym nawet dotykać dziewczęcia, które było pieprzone przez, jakiegoś niedorozwiniętego dupka.- Uśmiechnął się, by mnie jeszcze bardziej zezłościć.
-Jesteś okropny! Puszczaj mnie! Lou nie jest dupkiem! Zazdrościsz mu i tyle!- Patrzyłam w jego brązowe oczy, niczym nieposkromiony zabójca.- Czego mam mu zazdrościć? Ha, tego że jest skończonym zerem? Lub, tego że nawet o własną matkę nie umie dbać, a co dopiero o nową, nieśmiganą dziewicę?- Wyraźnie sobie ze mnie kpił, było widać to po jego wyrazie twarzy.- Jesteś żałosny...-Odepchnęłam go od siebie i poszłam do pokoju, a zaraz za sobą słyszałam bieg Ellen i jej krzyki na siostrzeńca, a on, zarozumiały, ani słowem się nie odezwał. Zamknęłam się w swojej sypialni, walnęłam pupą na łóżko i złapałam za mojego złotego mac book'a. Położyłam laptop na poduszce i podłączyłam do głośników, z których zaczęła lecieć piosenka "Uptown funk" Bruno Mars'a. Nogi same poniosły mnie do tańca, zupełnie, jakby mnie opętał jakiś taneczny/muzyczny duch. Cały pokój się trząsł, a moje piski przypominające śpiew rozniosły się na całe osiedle. Nie czekałam na nic, przez swój taniec i krzyki chciałam się rozluźnić. Gdy tylko ten singiel się zakończył, włączyłam następny alternatywny klip. Maroon 5 - Sugar, żeby móc sobie posłodzić. Wtedy zaczęłam się bujać, a namiętne myśli o samym piosenkarzu przychodziły znikąd. Byłam tak bardzo wkręcona w tą piosenkę, że nie zauważyłam, iż Aiden wskoczył bez pytania do mnie, do pokoju, a za nim zaraz Malik, który świetnie się bawił patrząc na bujającą w obłokach mnie. Nie stał długo przy ścianie, chwilę potem przyłączył się do tańca. Aiden, mój sprytny braciszek, nie był aż tak głupi. Załączał nowe piosenki, bym nie zdążyła się skapnąć, że tu weszli i to jeszcze bez mojego pozwolenia. Wpadłam w trans, trans który już znacie. Nie mogłam przestać tańczyć i nie mogłam otworzyć oczu. Po prostu coś we mnie mi na to nie pozwalało. Bawili się tak mną przynajmniej godzinę, lecz potem uczeń podstawówki postanowił opuścić mą sypialnię, a student medycyny, sam w swojej osobie, Zayne Malik stał się Dj'em Malik'em. Włączył, jakże piękną piosenkę Lany Del Rey- Summer sadness i wrócił do tańca. Mam nadzieję, że domyślacie się, iż nie było tak kolorowo i wesoło, jak kilka minut wcześniej. Nastolatek nie mógł już dłużej wytrzymać i musiał dotknąć mej delikatnej skóry. Jego męskie dłonie znalazły się na moich nadgarstkach, które przeniósł na swoje szerokie ramiona. Następnie powędrowały na moje plecy, przyciągając mnie do siebie, najbliżej, jak się dało. Schował swoją twarz w zagłębieniu szyi, w porównaniu do Tommo, Malik miał gładką brodę, więc nic mnie nie kuło, co było w miarę przyjemne. Gdybym miała być szczera, to w tamtej chwili zapomniałam, o tym, jaki jest zarozumiały. Teraz wydawał się słodki i bezbronny i tak też faktycznie było. Ocierał czółkiem o moją skórę, a ja odruchowo zaplątałam palce na jego karku. Wtedy wyraźnie się uśmiechnął, lecz nie jestem pewna, czy był to prawdziwy uśmiech. Ciepła, wilgotna ciecz w formie łzy, spłynęła po moim obojczyku, ale nie przerwała ona tańca, bardziej go urozmaiciła. Chłopak umocnił swój uścisk na moich plecach, a ja szeroko otworzyłam oczy, ale one i tak i tak, same się zamykały, więc nie trwało to specjalnie długo. Dolna warga Zayn'a musnęła mój obojczyk, co było takie urocze i przyjemne. Naprawdę, musicie same tego doświadczyć, by wiedzieć, jak to jest, bo tego tak naprawdę nie da się opisać słowami. Uśmiechnęłam się, a piosenka dobiegła końca. Chłopak swobodnie się odsunął i odszedł bez słowa, a ja stanęłam, jak wryta. To koniec? Co to miało być? Oczywiście, liczyłam na coś więcej. Przeprosiny, słodkie słówka, czy też nawet pocałunek, a ten jak nigdy nic sobie ode mnie poszedł! To nie było zabawne, tak, byłam inteligentna, lecz nie potrafiłam zrozumieć, o co może chodzić takiemu Zayn'owi. Raz się na mnie wydziera, raz nie chce mnie widzieć i robi ze mnie pośmiewisko, a raz chce, żebym go zaraz pokochała. To nie było też normalne i coś musiało być na rzeczy, coś konkretnego, bo o jakąś bzdurę na pewno nie chodziło. Męka z rodziną Weston w końcu się skończyła. Złapałam za torbę, zamknęłam swój kreatywnie zrobiony pokój i wyszłam do ludzi-czyli do zwykłych odłamków społeczeństwa, jak to mówi mój dziadek Tom. Malik już tam czekał, widział mnie z daleka, ja zresztą jego też. Co za pacan, opierał się swoimi barkami, o mój ulubiony zabytek w tym domu-Szafę, która wyglądała jak sprzed drugiej wojny światowej. Pewnie jak Wy wszystkie na moim miejscu, udawałam, że zupełnie mnie on nie obchodzi, chyba każda z nas zna to uczucie. Udajesz, że Ci zupełnie nie zależy, a mimo to chcesz więcej i więcej. Aiden gdzieś zaginął, niepokojąca była ta cisza. Bez niego, to było inne życie, na pewno spokojniejsze. Niewinne krople deszczu obijały się o stare okiennice, co było masakrycznie głośne. Zain wpatrywał się we mnie, a ja w niego i tak, aż kto pierwszy nie mrugnie. Niespodziewanie wraz z miną Malika było słychać otwarcie sypialni tatusia. Po czym poznałam, że to jego drzwi? Zaskrzypiały z lekka, to był dopiero nieprzyjemny odgłos dla ucha. Dlatego też ojciec nie zamykał drzwi na noc. Z sypialni wyszła o dziwo Ellen, wraz z Eddem. Gdy tylko przerwali nam niezręczną ciszę, Malik od razu zajarzył, co robili, a ja nie za bardzo, bo była jeszcze zielona w tych sprawach. Zacny uśmieszek opromienił jego buźkę, a nogi same pociągnęły go do auta. Dwójka dorosłych patrzyła na siebie, niczym zakochane po uszy nastolatki, a ja nadal nie zapałam, o co im chodzi.-Scarlett, idziesz?-Zapytała czarnoskóra trzydziestka. Przytaknęłam cicho i poszłam za nimi rozkojarzona. Zaynie siedział już spokojnie z Aiden'em w aucie.- Yyy, tatusiu mój drogi... Co Aiden robi w aucie Ell do jasnej cholery?!- A co może robić? Siedzi, nie widzisz?- Prychnął zauroczony.- To żart, prawda?- Warknęłam pod nosem i wsiadłam na tylne siedzenia.- Oj, córeczko. Zayn zagwarantował mi, że się nim zajmie, więc o nic się nie martw.- Ta...-Zamknęłam za sobą drzwi, spoglądając na mulata. Nadzwyczajnie puszczał oczko mojemu ojcu.
Trzydzieści minut drogi, lecz było warto. Za wielkim murem, ogrodzonym drutami stał ogromny budynek. Był blok A, B i FF-czy Faza Fikcyjna, tak przynajmniej wyjaśniła mi Weston. W czwórkę wpadliśmy do środka. W kaczym rzędzie podążaliśmy za ciotką nastolatka. Doszliśmy do szatni, oczywiście do szatni dla personelu. Doszła do swojej szafki i każdemu z nas dokładnie się przyjrzała.-Więc, robimy to tak... Ja idę na B i FF ze Scarlett, a Wy chłopcy trzymajcie się bloku A, możecie wchodzić do każdego pokoju, ale gdy ktoś Was o coś spyta, mówcie, że jesteście od 8035. Zapamiętajcie, lub będziecie mieli spore kłopoty, prawda Zaynie?- Popatrzyła na niego z ogniem w oczach. Przytaknął cicho.-No dobrze Scarlett, uważam iż jesteś bardziej dojrzała i dasz radę mi pomóc...-Zgięła się do szafki po swój strój roboczy.-A Wy co jeszcze tutaj robicie?- Spojrzała na osobników płci męskiej.- Znikać, już!- Tak też zaraz zrobili, zniknęli.- O czym to ja... Ach, tak. Pójdę się szybko przebrać, a Ty w tym czasie zepnij mocno włosy. Nie chcemy mieć przecież wypadku.- Uśmiechnęła się ostatni raz i zniknęła za szeregami szafek. Ciekawe, o co mogło jej tak właściwie chodzić z tymi włosami. Jak można spowodować wypadek włosami, byłam taka głupia. Nie zdawałam sobie sprawy, jacy ludzie mogą być straszni. No cóż, spięłam te włosy w mocnego koka i po chwili pojechałyśmy na górę, z czego przeszłyśmy na blok B. Tam dostałam pierwsze zadanie, musiałam złożyć wizytę pewnego 22latka. Dostałam od Ell tacę z jedzeniem i radę "Nie bój się, każdy kąt każdego przydziału jest monitorowany". Otworzono mi drzwi, przed moimi oczami pojawił się szare, skromne pomieszczenie. Jedno zakratowane okno, twarde metalowe łóżko i krzesło. Na łóżku siedział mężczyzna. Brunet, zielonooki. Zabójczo przystojny. Przyglądał mi się z wrogością w oczach.- Postaw, wsuń pod łóżko i usiądź.-Jego zachrypnięty, cichy, lecz stanowczy głos mnie oczarował. Postawiłam tacę na ziemi, wsunęłam spokojnie pod łóżko i powoli usiadłam na taborecie.-Witam Cię, Sky.-Umarłam, spadłam kompletnie w nicość. Oddychanie zrobiło się ciężkie, bicie serca wydawało się gigantycznie szybkie.-Skąd Ty...- Zamiast odpowiedzi dostałam sarkastyczny uśmiech.