wtorek, 17 marca 2015

Chapter three

Chłopak patrzył na mnie, jak na nowo kupioną zabawkę. Przyglądał mi się i zdawało mi się, że spoglądał na swoje odbicie w mych, jakże zwyczajnych źrenicach. Kilka sekund wydawała się być wiecznością, chłopak nie pofatygował się, aby wydusić z siebie, jakikolwiek dźwięk, jak nigdy nic szeroko się uśmiechnął. Następnie odsunął się, wyprostował i złapał za rękę, splątał nasze palce, co było dziwne przyjemne. Mimowolnie czerwone rumieńce ukazały się na moich zimnych policzkach, co nie trwało, zbyt długo. Chłopak po chwili stania, pociągnął mnie w stronę oświetlonej ulicy, która niebyła, jakoś specjalnie ładna. Nie chciałam dać mu za wygraną, więc zaczęłam ciągnąć go w inną stronę i krzyczeć, że jak mnie nie puści, to pójdę na policję. Oczywiście, nic to nie dało, pogorszyłam tylko sprawę. Nastolatek na samym środku ulicy zaostrzył swój uścisk. Ściskał moją dłoń tak mocno, że prawie padłam na kolana z bólu. Czułam, jakie będę miała siniaki i to jeszcze, przez jakiegoś
niezaspokojonego psychopatę, najgorsza myśl, jaką dotąd miewałam. Pociągnął mnie, cały czas trzymając mnie za lekko siną rękę, a ja niechętnie szłam za nim, bo co, do cholery mogłam innego zrobić?! Nie miałam żadnego planu ucieczki, bo w sumie nie chciałam uciec. Chciałam dowiedzieć się, czego ode mnie oczekuje, ale również chciałam, aby był bardziej delikatny, wobec mnie. Całe dziesięć minut szliśmy w ciszy, aż chłopak zatrzymał się przed domem, który najwyraźniej należał do jego, lub jego matki. Nie było, aż tak źle, jak sobie wyobrażałam. Zwykły mały, biały dom, jak prawie każdy tutaj. Puścił mnie, może nie tak dokładnie puścił, położył swoją dłoń na moich plecach i popchnął do środka, usłyszałam tylko szloch kobiety, który dochodził z góry. Brunet wszedł za mną, zamknął drzwi i stanął tak blisko mnie, że czułam jego oddech na swojej szyi. Miałam nadzieję, że przetarcie brzuchem, o moje plecy było niechcącym dotykiem, lecz każdy mógł się domyślić, że to było zaplanowane. Odczułam, że chłopak się uśmiechnął i pokiwał lekko głową na boki. Zrobił krok w bok, po czym poszedł przed siebie, aż doszedł do progu kuchni. Spoglądnął na mnie zza rogu:
-Idziesz, czy będziesz, tak tam stała?- Nie dostał odpowiedzi, więc postanowił spróbować jeszcze raz- I tak dzisiaj stąd nie wyjdziesz. Idziesz, czy nie?- Uniósł brew do góry. Skrzyżowałam ręce na piersiach i poszłam za nim. Nie wiem dlaczego, ale moje oczy stały się szklanymi oczami. Chłopak zatrzymał się przy zlewie, a ja przystanęłam obok.
-Chcesz coś do picia? Może jesteś głodna?-Puścił wodę i opłukał swoje suche dłonie. Uniosłam brwi do góry, parsknęłam cicho, a on spojrzał na mnie zdziwiony- Coś nie tak?
-To żart...? To żart, tak?! Czego Ty ode mnie chcesz, wypuść mnie cholerny zboczeńcu! Nawet Cię, człowieku nie znam!
-Ale poznasz- Uśmiechnął się tylko- Może nie czegoś, ale kogoś. Kogoś, kto będzie ze mną, gdy stracę najważniejszą kobietę w moim życiu... Kogoś, kto po prostu będzie, bez względu na to, czy chce, czy też nie. A Ty właśnie wydajesz się idealna do tej roli- Nawet nie zdążyłam odpowiedzieć, a jakie ręce już znalazły się na moich biodrach, po czym ja zostałam posadzona na zimnym blacie kuchennym- Słuchaj Mała. Nie interesuje mnie, to czy chcesz wrócić do domu. Jedyne, czego JA teraz nie chcę, to Twój płacz- Przystanął z nogi, na nogę- Mam dość jakiegokolwiek płaczu, codziennie muszę go słuchać, więc chociaż Ty sobie daruj.- Patrzył prosto w moje szklane oczyska. Czułam się niezwykle nieswojo i lekko winna, lecz uważałam, że moja reakcja była normalna. Przecież każdy by myślał, o tym, co zamierza z Tobą zrobić, a nie o tym, że ma problemy z matką. Szczerze, to z początku nie było mi go żal, tylko  później, jak patrzył mi prosto w oczy swoimi zielonymi ślepiami, to przechodziły mnie ciarki, może dlatego, że miał tak bardzo smutne oczy, które były już zmęczone, tym zmarnowanym widokiem, który go otacza z każdej strony. Jako grzeczna dziewczynka, pokiwałam delikatnie głową, a on ukazał lekki uśmiech, uniósł kciuk i przejechał nim po moim czerwonym policzku. Jak poczułybyście się na moim miejscu, doświadczając takiego gestu? No właśnie, przyjemnie, bo nie pamiętam bym miała bliższe spotkanie z chłopakiem, aż do tej pory. Chłopak nie czekał dłużej i postawił mnie na podłogę, następnie niespodziewanie kobiecy krzyk rozniósł się na cały dom, a może nawet na całą okolicę. Niebieskooki przystanął z nogi na nogę i obrócił się do mnie tyłem, mogłam się domyślić, że pojedyncza łza pragnęła się ujawnić, i tak też było, lecz Nastolatek nie chciał się nią pochwalić. Cóż, może pod przebraniem denerwującego + napalonego psychopaty, kryła się twarz małego, zranionego, pozbawionego nadziei chłopczyka, bynajmniej na to wyglądało. Dosyć szybko się opanował, złapał mnie za dłoń i krzyknął "Już mamo, już idę!", po czym powolnym krokiem weszliśmy na górę. Przed drzwiami do pokoju Pani Tomlinson, chłopak zdążył się zatrzymać i na mnie spojrzeć, a ja jak głupia odwzajemniałam każde jego spojrzenie.
-Udawaj, że jesteśmy razem. Zawsze pragnęła przed śmiercią zobaczyć mnie z ukochaną, chociaż udawaj...- Lekko pogładził moją skórę kciukiem i otworzył powoli drzwi.
-Dobrze...-Przytaknęłam szepcząc, a chłopak się uśmiechnął. W pokoju zastałam dość młodą kobietę, a przynajmniej wyglądała młodo, lecz smutek ją oszpecał  to nawet bardzo. Kobieta szybko się ogarnęła, również ogarnęła swój płacz i się uśmiechnęła, chyba na mój widok. Lou również się uśmiechnął, puścił mnie i poszedł przytulić swoją mamę. Ja natomiast przystanęłam obok i uścisnęłam jej dłoń, bardzo delikatnie, gdyż była taka krucha, że aż bałam się, że mogę ją zgnieść.
-Cześć, Mamo- Tommo przystanął obok mnie i podrapał się po karku- Emm, to jest...- Zapowiadało się na to, iż nastolatek nie wie, jak mam na imię, więc postanowiłam go uratować.
-Oh, Louis... Sama umiem się przedstawić- Uśmiechnęłam się uroczo i złapałam go za dłoń, tak by jego mama, to zauważyła- Nazywam się Scarlett Steel, proszę Panią- Chłopak szybko złączył nasze place, zupełnie tak, jakby nigdy nie chciał już ich puścić.
-Witam Cię Scarlett, tak się składa, iż...-Kobieta lekko się podniosła- Ja jestem Kristen Tomlinson, ale mów mi po prostu Kristen- Wymusiła uśmiech, który wyglądał niesamowicie realistycznie- W końcu mój mały syneczek znalazł sobie kogoś, kto jest wart jego miłości- Uśmiechnęłam się, lecz mój uśmiech nie wyglądał tak dobrze, jak jej i chyba, to zauważyła.
-Tiaaa,..-Mruknął pod nosem Tomlinson, a kobieta tylko cicho się zaśmiała.
-No już, siadajcie!- Kristen wskazała na krzesło, które stało obok łóżka. Chłopak lekko się zarumienił, bo było tylko jedno krzesło, więc kobieta oczekiwała, że usiądę mu na kolana. Pomyślałam sobie: "I co jeszcze?! Może mam go jeszcze pocałować i wymówić, jaki on jest idealny?!", co prawda, chciałam być jeszcze bliżej jego, a z drugiej strony chciałam, jak najszybciej uciec. Chłopak w pełni uśmiechnięty usiadł na krześle, a ja znów byłam tak jakby w transie. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy złapał mnie w pasie i pociągnął na swoje uda. Uścisnął mnie w talii, po czym po prawił moje nogi, tak, że siedziałam na nim praktycznie bokiem. Jakże jego uroczy uśmiech nie miał zamiaru się schować, a Kris była w niebo wzięta, bo przecież miała powód. Jej syn, nazywany również jako "męska dziwka", w końcu znalazł sobie dziewczynę i już nikt nie mógł powiedzieć, że jest homo, czy też bi. Miał dziewczynę, ale udawaną, przynajmniej udawanie dawało mi poczucie miłości... Niedługo potem jego dłonie gładziły moje uda, zupełnie inne uczucie, wręcz wspaniałe, pełne poczucie bezpieczeństwa i miłości, nawet nie prawdziwej, ale jednak jakiejś na pewno. Odgarnęłam włosy do tyłu i nerwowo się uśmiechnęła, bo zupełnie nie wiedziałam, jak mam się zachować. Matka była najwyraźniej zachwycona naszą obecnością tutaj, w końcu nie siedziała już w samotności, więc mogła swobodnie się wygadać.
-Ojej, masz naprawdę oryginalną urodę... Jesteś piękna, pod każdym względem... Nigdy nie widziałam, tak...- Przerwało jej pukanie do drzwi, kobieta westchnęła cicho i znów postanowiła się wygodnie ułożyć- Proszę wyjść!
Zaraz po tym, do pokoju weszła czarnoskóra kobieta, w stroju pielęgniarki, który obciskał jej ciało z każdej strony. Za sobą ciągnęła wózek z lekami i ciężką butlą gazową, nie miałam bladego pojęcia, jak ona się tutaj z tym dostała. Spojrzała na Kristen, następnie na mnie i najwidoczniej zdziwiona uniosła brwi do góry. Lekko poirytowana stanęła przy łóżku Pani Tomlinson i założyła przezroczyste rękawiczki, co chwilę na mnie zerkając.
-Dzień Dobry Kristen, jak się dziś czujesz?- Spytała pielęgniarka, a Kris zakaszlała.
-Cześć Ellen, o wiele lepiej, mój syn w końcu ma dziewczynę!- Uśmiechnęła się, a nowo poznana Ellen spojrzała na mnie ubogim wzrokiem. Lou widząc jej spojrzenie lekko się zaniepokoił, chyba się domyślał, że może mnie skądś kojarzyć. Zapadła ciszy, a Kristen nie wiedziała dlaczego, więc szybko ją zniszczyła- Ellen, to jest Scarlett, Scarlett Steel. Scarlett, to jest Ellen, Ellen Weston!- Najpierw spojrzała na mnie, oczywiście z uśmiechem na twarzy, a potem na Weston, która już zaczęła kojarzyć kim jestem. Szybko postanowiłam zadziałać, nie chciałam, aby Louis miał kłopoty, bo przecież już wystarczająco ich ma, ja też nie chciałam ich mieć, ale wiedziałam, że już i tak, czy siak będę je miała.
-Dobry wieczór, Pani Weston. Miło Panią poznać, naprawdę. Widzę, że jest Pani zajęta, a raczej Panie... To może... Louis! Może zostawimy je same? No wiesz, nie możemy przeszkadzać, bo to niekulturalne!.. No chodź już- Mówiłam to z takim poddenerwowaniem, że nie zdziwiłabym się, gdyby nikt nic nie zrozumiał. Błyskawiczne gadki mi nie wychodziły, zeszłam z chłopaka i złapałam go za rękę, po czym podciągnęłam do góry- Chodź już, obiecuję, że niebawem na pewno znów się zobaczymy, ale teraz jestem... Jesteśmy! Naprawdę zmęczeni, no i ten... Pójdziemy się położyć spać, bo- Louis się wtrącił, przerywając mi jednocześnie.
-Oj, Scarlett, Ty jak się rozgadasz, to nie umiesz przestać- Uśmiechnął się tak samo nerwowo, jak i ja- Lepiej chodź już, bo wiemy, że już ze zmęczenia jesteś marudna!- Zaprowadził mnie w stronę drzwi. Obydwie kobiety patrzyły na nas z lekkim przerażeniem, a zarazem śmiały się z nas spojrzeniami- Jak będziesz, lub będziecie, czegoś potrzebowały, to wołaj!- Powiedział wychodząc z pokoju i zamykając za sobą powoli drzwi. Wziął głęboki oddech, gdy już było po wszystkim, po czym oparł się plecami o dość zimną ścianę- Co to było?! Wydaję mi się, że się znacie, albo...?- Schował twarz w swoich dłoniach, a ja powoli schodziłam po schodach.
-Nie, to znaczy... Ja jej nie znam, ale ona może mnie znać... Mój tata mieszka tu od urodzenia...- Wzruszyłam ramionami, udając obojętną, ale tak naprawdę  cholernie się bałam, że tata się dowie, o tym, iż spałam u jakiegoś chłopaka, którego nawet nie znam.  Tommo szybko dorównał mi kroku, wyprzedził mnie i pokazał mi gestem dłoni, gdzie będę spała. Co prawda, łóżko na którym miałam spędzić całą noc było dość duże, by spały na nim dwie osoby, a z tego, co podejrzewałam, to nie ma tu żadnego innego łóżka, no chyba, że kanapa, lecz wątpiłam, by miałby się tam gnieść, ponieważ jakaś dziewczyna ma zachcianki. Uniosłam brwi do góry, po czym podeszłam do drewnianego łoża, przejechałam palcami po całym jego długości, podziwiając przy tym materiał narzuty. Chwilę się zastanawiałam, czy zaryzykować, ale w końcu przełamałam barierę.
Wzięłam głęboki wdech i wydech, a następnie obróciłam się w stronę chłopaczyny- Dlaczego, tak bardzo Ci zależy, abym została? Będę miała kłopoty, Ty zresztą też, jak mnie zdenerwujesz. Nie sądzę, że warto ryzykować, tylko dla takiej kruchej istoty, jak ja. Również nie sądzę, abyś był pedofilem, chociaż mogę rozważyć tą opcję...- Chłopak nie odpowiedział, bynajmniej na tą chwilę. Na ostatnie moje zdanie uśmiechnął się, pokręcił tylko z niedowierzaniem głową.
-Myślałem, że zdążyłaś się domyślić... Ale jednak się myliłem, naprawdę nie wiesz?- Uniósł brwi do góry- No cóż, może jakbyś była spostrzegawcza, to...- Wzruszył ramionami- Byś była tego całkowicie świadoma. A teraz, no już, chodź spać, im szybciej zaśniesz, tym szybciej wyjdziesz- Uśmiechnął się nieśmiało- Nie będę Ci przeszkadzał, moja koszulka jest pod poduszką, więc śmiało się przebierz- Przełknął cicho ślinę, a następnie odszedł w stronę kuchni. Westchnęłam cicho i rzuciłam się na łóżko plecami. Jak miałam zasnąć, mając świadomości, że mój tata zastanawia się, gdzie się właściwie podziewam. Byłam zmęczona, więc wystarczyło kilkanaście minut, bym zapadła w sen zimowy, pomijając fakt, że było to lato. Śniło mi się, że ponownie spotkałam moją ofiarę z kawiarni, Zayn'a. Był zabójczo przystojny, w pełni mi się podobał, lecz, jak to ja, musiałam obudzić się w najlepszym momencie, kiedy byłam bliska dotknięciu jego, jakże ślicznych kości policzkowych. Louis leżał tuż obok mnie i patrzył na moje rude, długie włosy, które rozłożyły się na całej poduszce. Nie długo potem, wahając się nieco, zaczął je dotykać i to na pewno mnie obudziło. W ogóle zapomniałam, że zostałam "uprowadzona" i jak nigdy nic, przeciągnęłam się, rozluźniając, przy tym napięte mięśnie. Niechcący walnęłam go zaciśniętą pięścią w pierś, ale chłopak tylko przyjaźnie się zaśmiał. Ja odskoczyłam w bok, prawie spadłam z łóżka, lecz chłopak w ostatniej zdążył złapać mnie za nadgarstki i przyciągnął do siebie, tak blisko, że mogłam poczuć, jak szybko bije jego serce i przy okazji obija się, o płuca. Teraz miałam możliwość obejrzeć jego tatuaże z bliska, z bardzo bliska. Był taki ciepły, grzało od niego gorąco, a jego oczy były tak niebiańsko błękitne. Oblizał suche usta, dając mi wyraźny znak, że ma chęć mnie pocałować, co było naprawdę mnie pociągało. Pokiwał lekko głową i przeniósł swoją dłoń na moje plecy, przybliżając mnie do siebie jeszcze bardziej. Nie miałam już żadnego wyjścia, nie mogłam się wycofać. Delikatnie usadowił swoje usta na mojej dolnej wardze i już chciał pogłębić pocałunek, ale przeszkodziła mu mama schodząca razem z Panią Weston. Kris głośno się roześmiała, a chłopak szybko zszedł z łóżka, mało co, a by zaliczył glebę. Ellen pokiwała zawstydzona głową, a to przecież my powinniśmy się wstydzić, owszem ja się wstydziłam i wyglądało na to, że Louis też. Szybko wstałam i zobaczyłam, że mam na sobie tylko koszulkę chłopaka, a stringi tak, czy siak było widać. Splątałam  palce, by były mniej widoczne, szybko zebrałam swoje ciuchy z podłogi i skierowałam się do drugiego pokoju. Zamknęłam się w nich, a Kristen zaczęła gratulować Tomlinson'owi, bo myślała, że staraliśmy się o dziecko. Mało co się nie poryczałam ze śmiechu, nawet poważnego pocałunku nie było, a jej się wydaje, że zaraz będę miała brzuch, jak w 5 miesiącu... Pokiwałam z niedowierzaniem głową i ubrałam się w swoje cichy. Nagle mnie coś oświeciło, wczoraj nie zdążyłam się przebrać, tylko od razu poszłam spać, więc, jak koszulka Louisa znalazła się na mnie? Zdenerwowałam się i to bardzo. Jak mógł, aż tak sobie pozwolić...  Miałam ochotę go udusić, pomimo tego, że strasznie mi się podobał. Zostawiłam jego koszulkę na podłodze i wyszłam z ciasnego pomieszczenia. Ellen już na mnie czekała przy stole, a Tommo zajął się śniadaniem, natomiast Kristen przyglądała się swojemu synkowi. Ell przyglądała mi się dość wrogo, usiadłam na przeciwko.
-A więc, Scarlett.- Ściskała kubek w swoich dłoniach.- Tata wie, że tu jesteś?- Spuściła wzrok, na zawartość kubka. Nie spodziewałam się takiego pytania, skąd ona do cholery wiedziała, że jestem tu u taty. Myślałam, że może podsłuchała, jak gadałam z Brunetem, ale to nie było to. Przełknęłam głośno ślinę i pokiwałam sprzecznie głową. Kobieta zacisnęła wargi, tworząc z nich prostą linię.- Tak też sądziłam... Nie denerwuj się, nie powiem mu o tym, jeżeli sobie tego nie życzysz.  Ale pojedziesz ze mną, nie zostaniesz tu.- Wypowiedziała ostatnie zdanie, a Louis zareagował dość agresywnie. Rzucił nożem do masła, w ścianę i wyszedł nerwowym krokiem z kuchni.
-Gdzie pojadę?- Uniosłam ze zdziwienia brwi do góry. Ellen, tylko popatrzyła na odchodzącego na górę nastolatka.
-Chyba, aż za bardzo się mu spodobałaś- Uniosła brwi do góry i lekko się uśmiechnęła- Odwiozę Cię do domu. Nagadam, coś Edd'owi i nie będziesz miała już kłopotów,- Zapewniła kobieta i dopiła swoją czarną kawę.
Chwilę jeszcze się zastanowiłam, skąd ona o tym wszystkim wie i dlaczego chce mi pomóc, ale nie trwało to zbyt długo- Dzię... Dziękuję- Uniosłam kącik ust do góry i wstałam od stołu. Pani Weston również na nic nie czekała i od niego wstała. Schowała kubek do zmywarki, złapała za jasnobeżowy płaszcz i narzucając go na siebie podeszła do sofy, na której siedziała Kristen.
-Dzisiaj pod wieczór do Ciebie wrócę i od razu dam Ci tą receptę, dobrze?- Pani Tomlinson zdawała się nieco zamulona, lecz umiała jeszcze pokiwać zgodnie głową. Ellen poklepała ją po ramieniu, po czym zwróciła się do mnie- To jedziemy. Wszystko wzięłaś?
-Tak, tak- Puściła mi oczko. Poszłyśmy do wyjścia, kulturalnie otworzyła mi drzwi.
-Do widzenia, Louis!- Zdążyła sprostować atmosferę. Na zewnątrz stało już skromna, czarna Toyota. Wsiadłyśmy, zajęłam miejsce pasażera z przodu, zapominając o pasie, ale Ellen widząc, to że go nie zapięłam, nic nie powiedziała. Zapięła swój i wyjechała z podjazdu Tomlinson'ów. Dom taty znajdował się na końcu miasteczka, co znaczy, koło pobliskiej plaży. Weston zdawała się być bardzo wierzącą osobą, w aucie nie zabrakło różańca, który kiwał się na wszystkie strony, gdy kobieta przyśpieszała. Lub obrazków z Aniołami, czy też Matką Bożą, które miały dawać przekaz: "Warto wierzyć, bo wiara, to jedyna sensowna czynność na świecie Bożym", co było dość nietypowym przekazem dla chrześcijaństwa, bynajmniej dla mnie. Nie jechałyśmy całą drogę, tak całkiem w ciszy. Zapytała się mnie, co robiłam z Louisem, czy pierwszy raz tam była, czy go znam. Potem jeszcze mówiła, że nie zrobiłby mi nic groźnego, bo zbyt dużo już przeżył. Wspomniała jeszcze, o tym, jak pamięta mnie, jak byłam jeszcze malutką dziewczynką, a teraz jestem naturalnie piękną kobietą. Po jakiś 20 minutach dojechałyśmy do domu, to znaczy do domu mojego Taty. Bez pukania wtargnęłyśmy do środka, a w wewnątrz zastałyśmy Aiden'a i Edd'a, którzy zajadali się kanapkami, popijając przy tym herbatę. Aiden na sam nasz widok zrobił dziwną minę - duże oczy, zaciśnięte wargi i ta wstydliwa chwila, kiedy przełknął głośno ślinę. Błyskawicznie wstał od stołu, a Tata zaraz po nim, z coraz większym uśmiechem na twarzy.  Skupionym wzrokiem zeskanował atrakcyjne ciało ciemnoskórej kobiety, a ta równie dobrze szeroko się uśmiechnęła.
-Edd...-Po woli stawiała kroki w jego stronę.
-Ellen!- Rzucił się na nią z ramionami. Wyściskał ją, tak mocno, że mogłam mieć obawy, iż zaraz złamie jej kości.
-Tak dawno się nie widzieliśmy...- Zanurzył głowę w zgłębieniu jej szyi.
-Tak, masz rację. Wydaje się, jakby minęły wieki- Zaśmiała się, a Edd wydawał się taki szczęśliwy, z każdym kolejnym jej zdaniem. Młody usiłował coś z siebie wydusić, coś powiedzieć, lecz coś go zamurowało, nie mógł oderwać od nich wzroku, a mi zrobiło się momentalnie smutno. Coś we mnie pękło, poczułam zupełną pustkę... No bo w końcu, nie miałam nigdy u swojego boku mężczyzny, który mógłby mnie przytulić, tak jak Tata Ellen. Po momencie obydwoje spojrzeli się na mnie, a pielęgniarka odsunęła się od dawnego strażaka, co było nie lada zadaniem.
-Dzień dobry, Scarlett. Więc, dobrze się bawiłaś?-  Spytał ojciec, a mi zabrakło słów. Wydawało mi się, że zrobi mi aferę, że będę miała szlaban na całe wakacje, a tu padło tak absolutnie głupie pytanie. Nie odpowiedziałam, uznałam, że nie będę opowiadać, na takie bzdury, a moja reakcja taty specjalnie nie zdziwiła.
-Twoja córka spędziła calutką noc u mnie, więc była w pełni bezpieczna! Nie gniewaj się na nią, to moja wina, bo... Była już dość późna godzina, a ja nie chciałam, aby wracała taki kawał sama do domu.- Wyjaśniła atrakcyjna przyjaciółka Taty.
-Nie gniewam się, cieszę się, że się trochę zabawiłaś- Złapał za talerz i poszedł z nim do kuchni. Ellen uśmiechnęła się do mnie, a potem spojrzała na Aiden'a.
-Dzień...Dzie... Dzień dobry, proszę Panią- Ledwo co wydusił z siebie.
-Dobry, Aiden- Poczochrała mu włosy, po czym poszła za tatą.
Uczeń podstawówki podążył za nią wzrokiem, lecz później zawitał nim na mnie. Wzruszył ramionami i wydął wargi. Wypuściłam nerwowo powietrze, skrzyżowałam ręce i poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam się bezwładnie na łóżko i odpłynęłam myślami patrząc na moją niesamowicie naturalną tapetę.